ljurekBO WSZYSCY POLACY TO…

 

No właśnie! To... teraz można by pisać bez końca wiele opinii o nas. Opinii naszych i nie naszych, podzielanych przez nas i nie podzielanych. Kiedy jednak przytoczymy fragment tekstu nadal bardzo popularnej wśród nas piosenki, mówiący o tym, że... „wszyscy Polacy to jedna rodzina", to jawi się najprawdziwszy problem, bo... prawda to czy fałsz?

Rodziny wszak mamy różne, dewiacyjne i tylko skłócone też. Zatem w takim kontekście powyższy cytat możemy zaliczyć do prawdziwych. Problem w tym, że pojęcie rodziny przez wielu z nas sprowadzane jest wprost do „Świętej Rodziny", a już w takim kontekście nie jest to aż takie oczywiste. Zatem... ?
W porównaniu z historią wielu europejskich nacji nasza pisana historia jest na tyle młodziutka, że często trzeba posiłkować się legendami opowiadającymi o czasach wcześniejszych. I tak legenda o Lechu, Czechu i Rusie mówi o rozejściu się plemion słowiańskich. Jeśli nawet było to rozejście bezkonfliktowe, to późniejsze historie nakreślają już różne scenariusze. Z kolei legendy o Popielu, Piaście Kołodzieju albo (późniejsza) o Wandzie - co za Niemca iść nie chciała - tyczą się Polan.
Najwcześniejsze zapiski naszej historii nie były raczej dokonywane ręką rodzimych praprzodków. Musimy tu polegać na przedstawicielach innych nacji, jakże często określanych jako „anonim". A wszystko to mogło zaistnieć wraz z napływem chrześcijaństwa.
Tysiąclecie przyjęcia chrztu już mamy za sobą, jednak w dalszym ciągu niemal każdy współczesny dzień to „dopiero" pierwsze milenium jakiegoś opisanego wydarzenia na dzisiejszych polskich ziemiach.
Czy jednak z tego powodu wolno nam nadal uważać się za „bobasa" cywilizacyjnego i oczekiwać jakichkolwiek przynależnych mu profitów?
Nie wszystkim jest to potrzebne, ale jeśli niektórym tak, to... z pełną,
aż do bólu, konsekwencją!
Dzięki chrześcijaństwu możemy uważać, że żyjemy w globalnej rodzinie, ale i w związku z historią rozwoju europejskiego chrześcijaństwa doszło do tego, że wielu z nas widzi przeciwników (a nawet wrogów) za każdą granicą i wewnątrz naszego terytorium też. Czy tak powinno być nadal? A jeśli nie, to dlaczego tak było i nadal (niestety) jest?
Nasze porzekadła typu: „z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu" albo „kuzyn to nie rodzina" – w odniesieniu do nacji ościennych traktowa-nych jako wspólna europejska rodzina - dają już pewien ogląd sytuacji w tym zakresie. Opinie innych nacji o naszej też są nam dość powszechnie znane. Problem w tym, czy rzutują na nasze samowychowanie - jeśli w ogóle takowe świadomie podejmujemy?
Złośliwiec mógłby teraz pokusić się o podpowiedź, że i owszem, jesteśmy rodziną - ponieważ nad wyraz zgodnie odrzucamy opinie, które nam nie pasują. Może...

Lech Jurek